Wczoraj miałam ogromną przyjemność zobaczyć "Madame Butterfly" w Warszawskiej Operze Narodowej.
Ponad 100 lat tragedia japońska w trzech aktach święci tryumfy na całym świecie. Dziś wydaje się niemożliwym, że premiera 17 lutego 1904 roku w mediolańskiej La Scali była absolutną klęską. Ale kilka miesięcy później (w maju 1904 roku) Giacomo Puccini i jego niezwykłe dzieło odnieśli niebywały sukces w Teatro Grande w Brescii ( do którego walnie przyczyniła się młoda śpiewaczka Salomea Kruszelnicka pochodząca z tarnopolskiego i związana z polską kulturą muzyczną).
Inscenizaja w W Warszawskim Teatrze Wielkim jest niezwykła wręcz zaskakująca.
Będąc widzami bezwiednie przenosimy się do Japonii i stajemy się uczestnikami wydarzeń.
Wracając do domu moje myśli krążyły cały czas wokół tragicznego losu głównej bohaterki ( w jej rolę wcieliła się Irina Bertman).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz