niedziela, 13 kwietnia 2014

Lot w nieznane


Czy znacie ten dreszcz emocji, który towarzyszy każdej wyprawie? Lecimy do Nowej Zelandii. Kraju tajemnicy i wielu obietnic. Jak będzie? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nie będzie nudno!
Na razie rozrywkę zapewniają nam ( podobno najlepsze na świecie) linie lotnicze Emirates. Co chwilę mamy informacjię od obsługi, że czegoś brakuje. Brakuje soków, wszyscy muszą jeść kurczaka z polentą bo inne dania się szybko skończyły, na kawę czekaliśmy ponad godzinę. W samolocie jest zimno jak w psiarni. No cóż te linie nas nie powaliły i nie będę jakoś specjalnie szukać ich połączeń lotniczych.
Wieczorem lądujemy w Dubaju. Do rana jest kilka godzin, więc mamy czas na zwiedzanie miasta. 
Dubaj jest miastem bez historii ( bo jak może mieć historię miasto które funkcjonuje od ok. 25 lat?
Wszystko jest tu największe, najwyższe, najpiękniejsze, najnowocześniejsze.
                                       
Wyobraźnia architektów nie zna żadnych ograniczeń ( finansowanie projektów też takowych nie posiada).
                                           
Miasto w 90% składa się z hoteli i biurowców.
W hotelu Atlantis ozdobą jest ogromne oceanarium!
 Nie jedno duże ZOO w Europie marzy o takim!  Pływają tu setki ryb: różnej maści rekiny, manty, ogończe, tuńczyki i wiele innych.
 Jesteśmy w szoku, że coś takiego może być w hotelu! No cóż to Dubaj!
Nad ranem wracamy do hotelu. Mamy 3 godziny na sen bo lecimy dalej: Auckland na Nowej Zelandii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz