wtorek, 6 maja 2014

Ponowne życie szczura lądowego


Zeszliśmy z pokładu naszego jachtu na Raiatei. Część załogi rozjechała się ( a właściwie rozleciała) w różne części świata, a część została żeby zwiedzić wyspę. Wynajętym samochodem pojechaliśmy wschodnim wybrzeżem na południe gdzie znajdował się nasz hotel. Widoki były niesamowite. Po prawej stronie podziwialiśmy majestatyczne góry otulone gęstą roślinnością, a po lewej ocean mienił się wszystkimi odcieniami błękitu i zieleni.
 Mijaliśmy przydrożne stoiska z owocami. Po około godzinie dojechaliśmy do romantycznego hoteliku Atiapiti.
Przycupnięte małe domki przy samej plaży umeblowane są ze smkiem, ale bez zadęcia. 
Jedzenie jest fantastyczne i utrzymane w lokalnym stylu.  Właścicielką jest przesympatyczna Francuzka mieszkająca tu od 17 lat. Związana jest od lat z mieszkańcem wysp pochodządzym z rodziny królewskiej. 
                                  
 Obwozi nas łodzią po okolicznych rafach i pokazuje nam swoją wyspę ( którą widać z plaży hoteliku). 
Po obiedzie idziemy na molo karmić mureny. Ku naszemu zdziwieniu, na zawołanie właścicielki wypływają dziesiątki szarych muren i porywają resztki naszego obiadu. 
                                     
Nazywne są przez swoją panią córeczkami ( nie mniej nie ma mowy o pogłaskaniu swoich maleństw!). 
Obok Atiapiti znajduje się miejsce kultu Maewa.
Resztki kamiennych budowli są niezwykle tajemnicze.
 Kontrastują z kolorowym otoczeniem.
Muszę przyznać, że chylę czoła przed obrotną Francuzką. Znalazła pomysł na życie i do tego w raju. 
Tutaj szczur lądowy  ( i "wodny") musi się czuć jak w niebie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz