Skoro już przyjechaliśmy dobę wcześniej do Aten, to najpierw się wyspaliśmy.
Nie mieliśmy konkretnych planów. Mimo, że jesteśmy tu nie pamiętam który raz, nie mogliśmy przeleżeć cały dzień w hotelu. O czternastej pojechaliśmy na Syntagma Square. Nie poszliśmy kolejny raz na zmianę warty, tylko kupiliśmy na śniadanie gyrosa i piwo. Po czym zasiedliśmy na zielonym skwerku. Siedząc, w cieniu, obserwowaliśmy tłumy przechodzących ludzi.
Po pewnym czasie nieśpiesznie dołączyliśmy do tłumu. Zwiedziłam trochę sklepów, ale nie mając zakupowego nastroju szybko zrezygnowałam i zaczęliśmy się włóczyć uliczkami przysiadając od czasu do czasu na ławeczce ciesząc się słońcem.
Wieczorem zjedliśmy kolację na plaży z Antonisem i Wasi.
W sobotę czekało nas zaprowiantowanie łódki.
Po południu wszystko zdążyliśmy ogarnąć.
Teraz już tylko zostało nam wypłynąć w morze. Przywitaliśmy oczywiście Neptuna szampanem, bo dobrze jest mieć go po swojej stronie.
Witaj moja Grecjo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz