sobota, 24 grudnia 2016

Święta tuż tuż...


Święta tuż tuż, a my w samochodzie i jedziemy w góry!
Po kompletnej panice, spowodowanej nawałem pracy i przeciwnościami losu, udało się nam spakować ( na pewno nie wszystko) rzeczy, psa i nas! Lekko nie było! 
W Nowym Korczynie przeprawiliśmy się promem. Sunia była niezwykle podekscytowana. 
                                     
O 15 byliśmy w Szczawniku. 
                                     
Po zmroku przyjechała terenówka, ze schroniska, po nasze bagaże. My z psem musieliśmy tam dotrzeć piechotą. Nocny, sześciokilometrowy spacer przez ośnieżony las przy rozgwieżdżonym niebie był mega romantyczny.  Schronisko przywitało nas zupą pomidorową i pierogami. Po kolacji przystąpiliśmy do ubierania choinki samodzielnie zrobionymi ozdobami. 

Robiliśmy "żadanice"- szmaciane kukiełki, które spełniają życzenia. 
                                     
Można je wykonać tylko ze starych ubrań i nie można używać nożyczek! Wykonuje się głównie dziewczynki. Ja na prośbę panów zrobiłam dodatkowo chłopaka. 

Ozdoby wyszły przecudnie co potwierdził jeden z kotów wdrapując się na drzewko i kradnąc jedną szmaciankę, którą zrobiła Ania!
                                          
O to moje dzieła:
                                     
     
O 24 doszli do nas córka z zięciem i ich psem. Czekaliśmy na nich oczywiście z zupą i pierogami!
Rano wstaliśmy niewyspani bo psy szalały całą noc taranując wszystko i wszystkich.
Po śniadaniu wzięliśmy narty i dechy na plecy i poszliśmy z psami na stok. 
Dwukilometrowa trasa ze sprzętem trochę nas wykończyła. Psy były zachwycone. Szalały w białym puchu. 
                           
Narty przy znikomej ilości ludzi, niewielkim mrozie i świetnie przygotowanej trasie na Wierchomli były prawdziwą przyjemnością. 

Po powrocie wszyscy zalegli na małą drzemkę ( psy również). Po drzemce byliśmy gotowi do Wigilii. Muszę przyznać, że przyjazd tutaj był genialnym pomysłem! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz