Po deszczowym weekendzie opuszczamy Sounion i płyniemy na Kithnos.
Płynąc baksztagiem błyskawicznie docieramy do celu. Słońce wreszcie powróciło na nieboskłon przeganiając deszcz. Zaliczamy kąpiel, przy ciepłych źródłach.
Cumujemy w ukochanym porciku Merhas.
Jak zawsze życie w ciepłych promieniach słońca płynie tutaj leniwie.
Ludzie, psy i koty nieśpiesznie pędzą tutaj swój żywot. Nawet przybywający promem turyści nie są w stanie ich zmusić do szybszego trybu życia.
Jedyne co powoduje, u tutejszych Greków , przyspieszenie tętna to widok przybywających przyjaciół.
Wpływając do zatoki z daleka widzimy tawernę Janisa: Bizantino.
Czas zatrzymał się tutaj kilka lat temu. Jak każdego roku wita nas uśmiechnięty właściciel. Kaczki i koty maszerują, nieprzeganiane, między stolikami.
Otrzymujemy tu najlepsze na świecie pomidorowe i cukiniowe kulki i oczywiście, uwielbianą przez nas, zupę rybną. Siedzimy, gadamy z Janisem.
I po co się gdziekolwiek się spieszyć.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz