Zgromadzeni na statku są mieszaniną całego świata. Polacy,
Niemcy, Duńczycy, Hiszpanie, Meksykanie, Szwajcarzy. Załoga też jest grupą
międzynarodową. I taka wybuchowa mieszanka jest na jednej łodzi!
Po szybkim śniadaniu (na Aggressorze śniadanie jest o 6.00- przed
pierwszym nurem) wypływamy na check dive. Podczas zanurzenia mój
komputer ( był dopiero co w serwisie) odmawia współpracy (jest to trzeci
raz, a więc pora się rozstać).
Na drugiego nura biorę komputer mojej córki Ani. Okazuje się, że
bateria jest na wyczerpaniu i również nie ma szans na współpracę.
Dobrze, że mogę polegać na moim "buddy" i nurkowanie odbywa się
normalnym tokiem.
Po powrocie na pokład Ela z Andrzejem proponują mi skorzystać ze swoich
zapasowych komputerów (z takimi ludźmi można gonić wszystko). Tak
więc na trzecim nurkowaniu jestem wyposażona w sprzęt od przyjaciół.
Wszystko przebiega gładko. Zwiedzamy wrak Helvet, gdzie odkryliśmy wielką mątwę.
.JPG) |
fot. J. Gdowski |
Nagle Ela żąda powrotu na powierzchnię. Myślałam, że jak kiedyś ma
problem z uszami. Widząc jej wzrok jestem lekko przerażona. Powoli, acz
zdecydowanie zaczynamy się wynurzać. Holowana Ela wzbudza lekką
sensację u pozostałej ekipy. Okazuje się, że dopadł ją stan lękowy i
serducho zaczęło tłuc się donośnie. Jak to się zdarza pod wodą nie było
konkretnej przyczyny. Na powierzchni wszystko się uspokaja. Po sensacjach dnia mam lekki niepokój czy coś się znowu nie przydarzy
na następnym nurze. Obawy idą "w diabły" już po pierwszych 30 sekundach
pobytu w wodzie. Na rafie widzimy wspaniałego żółwia! Z Januszem
jesteśmy przy nim pierwsi więc możemy go spokojnie "obfotografować".
 |
fot. J. Gdowski |
Jemu to absolutnie nie przeszkadza i nadal się pasie leniwie na rafie niczym owieczka na hali.
Tym razem nurkowanie prowadzi sam kapitan Aggressora. Nasz cel to
przepłynięcie German Channal. Dopływamy do stacji czyszczącej (w
takich miejscach rybki czyściciele czynią zabiegi
higieniczno-oczyszczające większym rybom). Ukryci za rafą przyklękamy na
piasku i obserwujemy przypływające "na stację" rekiny. Widok jest
wspaniały.
W pewnym momencie dostrzegamy pływające pod powierzchnią wspaniałe
stado sześciu olbrzymich mant . Jest to początek naszego
nurkowania więc jesteśmy na głębokości ponad 20 metrów i z wielką
zazdrością patrzymy jak obca grupa baraszkuje z tymi wspaniałymi
zwierzętami. W tym momencie kapitan pyta się nas czy decydujemy się na
wynurzenie i gonitwę za mantami (German Channal poszedł w absolutną
niepamięć). Za tę decyzję pokochałam tego faceta. Rozpoczynamy gonitwę (starając się pamiętać o normach wynurzenia). I tak przeżywamy
nurkowanie, które przydarza się raz w życiu! Spędzamy ok 30 minut w
towarzystwie bawiących się z nami olbrzymów. Łzy lecą mi ze wzruszenia.
Z wysiłku kręci mi się w głowie, ale daję radę i staram się
fotografować i filmować ten wspaniały taniec. Nie będą to zdjęcia i film
najlepszej jakości, ale będą moje :) Na szczęście pływa z nami w grupie
Janusz, który ma odpowiedni sprzęt i robi wspaniałe zdjęcia.
 |
fot. J. Gdowski |
Pod koniec nurkowania, z szalejącym z kamerą kapitanem, zostaje tylko Štefan, Henry, Ela i ja. Manty są ciekawe nas, w równym stopniu, jak
my ich! Mamy wrażenie, że bawią się z nami okrążając nas ze wszystkich
stron i wykonując akrobatyczne ewolucje.
W 62 minucie nurkowania pada decyzja o odwrocie. Kiedy wychodzimy na
powierznię widzimy pożegnalny tan tych niesamowitych zwierzaków.
Czy można chcieć od życia czegoś więcej?!
 |
fot. J. Gdowski |
Dla takich chwil warto jest gonić ten świat bo naprawdę jest wspaniały!